Bernard Bernard
6647
BLOG

Jan Widacki - spiskowa teoria dziejów

Bernard Bernard Polityka Obserwuj notkę 44

Nazwisko Jana Widackiego pojawia się w różnych ciekawych (i nieciekawych) miejscach. Poniżej zebrałem kilka najbardziej znanych spraw w których pojawia się nazwisko Jana Widackiego - czy to jako prawnika, czy jako polityka, czy też wręcz jako podejrzanego.

Na początek Wikipedia:
Jan Stefan Widacki (ur. 1948) – prof. dr hab., polski prawnik, adwokat, dyplomata, autor kilkunastu książek i około 300 artykułów naukowych.
W 1969 ukończył prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Doktor (1972), doktor habilitowany (1977), profesor (1984). Po 1989 r. wiceminister spraw wewnętrznych, a następnie wieloletni ambasador RP na Litwie. W 1996 został odznaczony litewskim Orderem Wielkiego Księcia Gedymina II klasy z Gwiazdą.
Prowadzi praktykę adwokacką. Stał się osobą publicznie znaną, gdy reprezentował Jana Kulczyka przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen oraz w sporze z Romanem Giertychem. http://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Widacki

Śmierć Stanisława Pyjasa:
Bronisław Wildstein: „Ekspertyza, według której śmierć Pyjasa uznano za wypadek, została zaś podpisana przez profesora Zdzisława Marka. Za nieposzlakowaną reputację Marka ręczył - o dziwo - profesor Widacki. Tymczasem profesor Marek to był taki etatowy ubecki ekspert, który we wszystkich sprawach, w które zamieszani byli "nieznani sprawcy", ogłaszał niezbicie, że był to "nieszczęśliwy wypadek". Na podstawie tych samych danych, które Marek uznał za świadectwo wypadku, niezależna komisja - zwołana w 1991 roku - orzekła, że śmierć nastąpiła na skutek pobicia, a zwłoki zostały podrzucone.”
http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=14&ShowArticleId=43229

TW "Monika"
Reprezentował Henryka Karkoszę („TW Monika”) przed sądem lustracyjnym
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,wid,8100953,wiadomosc.html?ticaid=13b3e

Afera Orlenu i Jan Kulczyk
Reprezentował Jana Kulczyka przed komisją śledczą w sprawie tzw. "Afery Orlenu". Również w sporze z Romanem Giertychem (sławetny obiad) był reprezentantem Kulczyka.

Fundacja „Bezpieczna Służba”
„Zbigniew Wassermann (PiS) zażądał, by został wykluczony z prac komisji ze względu na działalność na początku lat 90. Widacki był wtedy wiceszefem MSW i pomagał założyć fundację Bezpieczna Służba, która miała pomagać policjantom. Problem w tym, że fundację - która miała czerpać zyski m.in. z gier losowych - założyły osoby związane ze środowiskiem gangsterów.
Z aktami sprawy, którą nagłośnił Wassermann, zapoznali się już pozostali posłowie i są równie wstrząśnięci. - Ta sprawa nie dotyczy bezpośrednio PKN Orlen, ale jest wystarczająco ważna, by Jan Widacki stanął przed komisją jako świadek - mówi Andrzej Aumiller (UP). Konstanty Miodowicz (PO) idzie dalej: - Jan Widacki ponosi odpowiedzialność za brak ostrożności i z tego powodu powinien znaleźć się w polu bezpośredniego zainteresowania prokuratury.
Ze świata "Wariata"
Dlaczego zawartość akt prokuratorskich tak poraziła posłów? Oto przykład - jeden z założycieli fundacji, Romuald Marek Minchberg, opowiada w nich m.in., jak poznał Nikodema Skotarczaka ("Nikosia", ojca chrzestnego trójmiejskiej mafii), że związany był "z Wieśkiem Niewiadomskim" ("Wariatem", szefem mafii wołomińskiej), że "słyszał, że „Pershing” (szef mafii pruszkowskiej) chciał zlecić zamach na „Wieśka” za „Franka” (kierowca „Peshinga”)". Mówił też o swoich znajomych i podawał ich pseudonimy: Kazio Kafel, Elka Małolata, Kręcony, Leoncio i Pepsi (prawdopodobnie wszyscy z gangu pruszkowskiego).
Z akt wynika również, że w Hotelu Europejskim w Warszawie, czyli w siedzibie fundacji, jej założyciel Zdzisław Herszmann poznał kolejnego ganstera, Jeremiasza Barańskiego (jego żona i siostra weszły w skład zarządu fundacji). Herszmann, który był wpływową postacią w kręgach władzy w latach 70., opowiada też, że początkowo planował rozmawiać o fundacji z samym szefem MSW, wówczas Krzysztofem Kozłowskim. (Kozłowski twierdzi, że nie zna Herszmanna). Z zeznań wynika, że ponieważ Kozłowski był nieobecny, trafili do Widackiego.”
http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_041203/kraj/kraj_a_2.html

Zarzuty postawione przez białostocką prokuraturę
Jan Widacki ma postawione zarzuty w sprawie nakłaniania świadka do składania fałszywych zeznań i utrudniania postępowania karnego: „Zarzuty dotyczą świadka w sprawie apelacyjnej, w której mecenas Widacki był obrońcą jednego z szefów mafii pruszkowskiej Mirosława D., pseudonim Malizna. Prokuratura zarzuciła prawnikowi, że jesienią 2004 roku nakłaniał świadka Sławomira R., który odsiaduje wyrok wieloletniego więzienia m.in. za zabójstwo, do złożenia nieprawdziwych zeznań, które byłyby korzystne dla jego klienta.

Prokuratura zarzuciła Janowi Widackiemu, że za takie zeznania obiecał świadkowi udzielić pomocy materialnej i zapewnić bezpieczeństwo osobiste i że takiej pomocy udzielił.” http://tvp.pl/120,20060407325137.strona 

Ruch na rzecz Demokracji
Działa dla Aleksandra Kwasniewskiego: „Podpisałem deklarację na prośbę prof. Widackiego, który jest głównym organizatorem tego przedsięwzięcia - mówił w TVN 24 lider SdPl Marek Borowski”
http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34308,4102847.html?skad=rss

I najnowsza sprawa przecieku (Jan Widacki jest obrońcą Jerzego A.):
Prokuratura Krajowa sprawdzi czy z tajnego śledztwa dotyczącego korupcji w krakowskim magistracie wyciekły informacje z zeznań świadków – dowiedział się "Wprost". Poufne informacje ujawnił w mediach szef SLD Wojciech Olejniczak.

W niedzielę w Radiu Zet Olejniczak, mówiąc o zarzutach wobec byłego małopolskiego wojewody Jerzego A., nieoczekiwanie ujawnił, że obciążający urzędnika świadek pomówił także jednego z senatorów PO. Prokuratorzy są zgodni, że polityk nie powinien takiej wiedzy posiadać. – Postępowanie było tajne i o zeznaniach wiedziało tylko trzech śledczych z Krakowa. Nawet prokurator generalny nie miał dostępu do tych informacji. Nie możemy wykluczyć, że zagrażający śledztwu przeciek mógł nastąpić po konfrontacji Jerzego A. z obciążającym go biznesmenem – mówi nasz informator z prokuratury.

Mówiłem o rzeczach zasłyszanych i moim zdaniem powszechnie wiadomych. Po drugie nie rozmawiałem z mecenasem Widackim a całą sprawę uważam za sztucznie rozdmuchiwaną – broni się Wojciech Olejniczak.

Jerzy A. został w połowie kwietnia aresztowany w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości przy zakupie gruntów przez gminę Kraków. W tej samej sprawie zarzuty niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień usłyszało pięcioro byłych wiceprezydentów Krakowa, w tym obecny poseł PO, Tomasz Szczypiński.
Jutro sąd będzie rozpatrywał zażalenie mec. Widackiego na aresztowanie Jerzego A. Wiele wskazuje na to, że były wojewoda opuści areszt, ze względu na zły stan zdrowia. http://www.wprost.pl/ar/?O=106024

 

Warto byłoby równiez przyjrzeć się działalności Jana Widackiego na Litwie. Nie cieszył się dobrą opinią wśród tamtejszych Polaków (m. in. kwestia polskiego uniwersytetu w Wilnie)

Senator PO Ryszard Ciecierski:
"Proszę państwa, wypada mi powiedzieć kilka zdań o tym, że byłem pierwszy raz na Litwie w ramach naszej pracy senackiej. Spotkanie odbyło się w niedzielę w domu polskim. Było to bardzo duże spotkanie Polaków, bardzo duże spotkanie młodzieży z całej Litwy. Obecny był pan ambasador Polski - nie ma już pana Widackiego, rzeczywiście źle wspominanego przez te środowiska - był konsul i obaj panowie byli bardzo dobrze, z dużą sympatią przyjmowani przez środowisko polskie. Tak więc wyniosłem z tego pobytu bardzo dobre wrażenie."
http://www.senat.gov.pl/k6/kom/ksep/2006/036sep.htm
Zygmunt Żdanowicz (Kurier Wileński):
"Naszą zasadą - jako redakcji - nie jest walka z innymi mass mediami polskimi na Litwie, ale współpraca. Jednak gdy podejmowałem pracę naczelnego w "Kurierze", zespół redakcji musiał stawić czoło sztucznie i za polskie pieniądze powołanej konkurencji - dziennikowi "Gazeta Wileńska". Twórcą pisma i właścicielem był nie kto inny, jak sam Czesław Okińczyc, doradca prezydenta Litwy, szczególnie w Polsce hołubiony i postrzegany jako "człowiek sukcesu" oraz wyjątkowy "fachowiec" od spraw Polaków litewskich. Dziennikarze "Gazety Wileńskiej" publicznie na łamach prasy krajowej (w Polsce) stwierdzili, że celem nowo powołanego dziennika jest "położenie na łopatki" - innymi słowy: zniszczenie "Kuriera Wileńskiego". Wtórował im też Jan Widacki, były ambasador RP w Wilnie, który szykując grunt do startu okińczycowskiego tytułu określił "Kurier" jako "zdychającą gazetę". Nikt nie prorokował nam zwycięstwa w konkurencji z "europejskim" tytułem Okińczyca, tym bardziej, że "Gazeta Wileńska" stosowała agresywną, nieuczciwą, wręcz prowokującą taktykę wobec konkurenta. Nie daliśmy się... Postawiliśmy na rzetelną, obiektywną informację i na... swego czytelnika, bo to przede wszystkim on miał dokonać wyboru. Według badań litewskiego rynku prasowego, miejsca dla dwóch polskich dzienników na nim nie było. Czytelnik wybrał nas, a okińczycowska "Gazeta" nie zagrzała długo miejsca i znikła równie szybko, jak się pojawiła."
http://www.wspolnota-polska.org.pl/index.php?id=kw1_3_05

 

Suplement

Uzupełniam o fragmenty artykułów wskazanych przez Nurniego (jeżeli ktoś ma jeszcze coś ciekawego – proszę o info)

Fragmenty artykułu Pawła Siergiejczyka
http://www.medianet.pl/~naszapol/0616/0616siei.php

Marek Dochnal
"Przed sejmową Komisją Śledczą ds. Orlenu aresztowany lobbysta Marek Dochnal poinformował posłów, że kilka tygodni wcześniej do jego obrońcy Ryszarda Kucińskiego przyszedł pełnomocnik Jana Kulczyka, mec. Widacki, z propozycją nie do odrzucenia: jeżeli Dochnal w swoich zeznaniach pominie nazwisko poznańskiego biznesmena, wówczas może mu udzielić pomocy, a gdyby postąpił inaczej, jego sytuacja może się pogorszyć. Widacki, tak jak teraz, stanowczo zaprzeczał tym informacjom, ale pośrednio potwierdzili je zarówno mec. Kuciński, jak i drugi obrońca Dochnala, mec. Piotr Kruszyński."
Deklaracja Krakowska
"podpis Widackiego znalazł się pod tzw. deklaracją krakowską, czyli apelem 45 intelektualistów spod Wawelu, którzy ubolewali, że w obliczu niebezpiecznej polaryzacji sceny politycznej zwolennicy umiaru, liberalizmu, tolerancji i państwa prawa nie mają dziś swej reprezentacji politycznej. (...) Mamy dość wszelkiego radykalizmu, świadomi, do czego zwykle on prowadzi. Uważamy, że w nadchodzących wyborach niezbędne jest silne centrum. Kilkanaście dni po tym dramatycznym apelu ogłoszono przekształcenie Unii Wolności w Partię Demokratyczną, a na liście uczestników jej zebrania założycielskiego nie mogło zabraknąć prof. Widackiego."
Apel w sprawie Waltosia
"Gdy kilka miesięcy temu minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro odwołał prof. Stanisława Waltosia z funkcji przewodniczącego Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego, koledzy profesora z UJ i innych uczelni wystosowali Apel środowisk prawniczych, w którym stwierdzili, że zarówno język, jak i sposób działania obecnych władz przypominają łudząco czasy PRL. Wśród prawie 400 prawników podpisanych pod tym dokumentem znajdziemy, rzecz jasna, także Widackiego, którego można zresztą uznać za prekursora prawniczych ataków na PiS: gdy w 2000 r. Lech Kaczyński został ministrem sprawiedliwości, Widacki w artykule na łamach "Polityki" nazwał go administratorem strachu, był też jednym z sygnatariuszy listu protestacyjnego 42 znanych prawników przeciwko proponowanym przez Kaczyńskiego zmianom kodeksu karnego."
Litwa
"po dwóch latach urzędowania ówczesny szef Związku Polaków na Litwie Jan Sienkiewicz mówił, iż ambasador Jan Widacki reprezentuje w Wilnie interesy nie Polski, lecz orientacji politycznej skupionej wokół Unii Wolności. Krakowski profesor przyjął bowiem typowo udecki sposób uprawiania dyplomacji: zupełnie ignorował, a nawet zwalczał postulaty polskiej mniejszości na Litwie, popierając niejednokrotnie antypolskie stanowisko władz w Wilnie (za co zresztą został odznaczony przez nie Orderem Wielkiego Księcia Giedymina I klasy)."
Znów odprysk sprawy Pyjasa
"podjął się obrony byłego funkcjonariusza biura śledczego SB Zbigniewa K., oskarżonego o utrudnianie śledztwa w sprawie śmieci Stanisława Pyjasa."
Zły
"Był także obrońcą komisarz Bożeny Ć., policjantki oskarżonej o przekazywanie policyjnych materiałów miesięcznikowi "Zły", wydawanemu przez żonę Jerzego Urbana."
Konsalnet
"Wraz z nieżyjącym już Lechem Falandyszem Widacki był także pełnomocnikiem spółki detektywistyczno-ochroniarskiej Konsalnet, której w 1999 r. MSWiA odebrało koncesję. Warto zwrócić uwagę, że Zarządem Konsalnetu kierują dwaj byli oficerowie PRL-owskiego wywiadu, a szefem Rady Nadzorczej jest tam prof. Jerzy Konieczny, którego Widacki poznał w latach 80. na Uniwersytecie Śląskim, a później ściągnął na stanowisko wiceszefa UOP (za rządów Hanny Suchockiej Konieczny był już szefem UOP, a za Józefa Oleksego - ministrem spraw wewnętrznych)."

 

Fragment artykułu Bronisława Wildsteina
http://www.nowe-panstwo.pl/archiwum/nr28/glowna/242_felieton_wildstein.htm

Adwokat SBeków
"Ostatnio wystąpił jako adwokat esbeków, pierwszych oskarżonych w sprawie studenta Stanisława Pyjasa, zamordowanego przez SB w 1977 roku. Oskarżeni są oni o to, że świadomie tuszowali fakt morderstwa. No i co z tego, że ich broni? — zapyta czytelnik. Przecież to rola adwokata, a w państwie prawa każdy zbrodniarz ma prawo do obrony. Tylko że Widacki broni swoich klientów wszelkimi sposobami. Tym razem to on nie stawił się już na pierwszą rozprawę, motywując to spóźnieniem w dostarczeniu mu zawiadomienia."
Przegrany proces Wildsteina
"Zostałem kiedyś oskarżony o pomówienie przez usługowego lekarza SB, również profesora, Zdzisława Marka. Po powrocie do nowej Polski — ku swojemu zdumieniu — zorientowałem się, że dyrektorem Zakładu Medycyny Sądowej jest ten sam profesor wysuwany do wszystkich trudnych spraw przez policję polityczną PRL. Było wśród nich zabójstwo Pyjasa, które na podstawie ekspertyzy Marka (mam nadzieję, że profesor wybaczy…) uznane zostało za wypadek. Marek nadal czuł się pewnie. Pytany przez dziennikarkę radiową, trzykrotnie powtórzył: „To jasne, że ktoś dał Pyjasowi w mordę". Mówił to człowiek, na podstawie ekspertyzy którego sprawę uznano za wypadek. Nowa ekspertyza wykluczyła hipotezę wypadku, ale Marek nadal pełnił swoją funkcję. W liście do Gazety Wyborczej wyraziłem oburzenie tym faktem, pisząc o Marku jako o „wspólniku morderców, to znaczy człowieku, który osłaniał ich i usiłował morderstwo przedstawić jako wypadek". Marka pozbawiono stanowiska, ponieważ odkryto inne sprawki, które miał na sumieniu. Ja natomiast zostałem skazany za jego pomówienie. Proces ten był dla mnie pouczający z wielu względów. Jednym z nich była obserwacja budzącej wzruszenie przyjaźni, jaką Marek otaczany był przez prawnicze środowisko. Najbliższym jednak jego przyjacielem był Widacki, który dostąpił zaszczytu świadczenia o nieposzlakowanej reputacji ubeckiego profesora. Zażyłość tych godnych siebie person była zaiste budującym wzorcem. A przecież Widacki jest autorytetem III Rzeczypospolitej"
Zbrodnie komunistyczne
"Jego prawne wywody oprócz autorytatywności rozbłyskują też fajerwerkami humoru. Gromiąc kategorię zbrodni komunistycznej (chyba domyślamy się, jaki ma do niej profesor stosunek), pisał on w Tygodniku Powszechnym, odmawiając jej twórcom kompetencji prawniczej: „Występek, który może być zbrodnią, to coś tak jak trójkąt, który może być kołem, czy przydrożna kapliczka, która może być gotycką katedrą…". Jeszcze weselsze było to, że projektodawcom chodziło — o czym uniwersytecki wesołek już nie wspominał — o tortury prowadzące do śmierci ofiary, o doprowadzenie jej do samobójstwa, o torturowanie dzieci, czyli działania, które jako nie mające bezpośrednio na celu śmierci ofiary uznawane były w trakcie ich popełnienia za występek."
Prywatka Lecha Kaczyńskiego
"Gazeta Wyborcza opublikowała jego artykuł Prywatka Lecha Kaczyńskiego, którego tytuł powinien nas już rozbawić do łez. Nie tylko tytuł. Lech Kaczyński — zdaniem autorów (jeszcze jakiś doktor musiał wspomóc profesora w pisaniu tego dzieła) — nie powinien zostać ministrem, ponieważ jest stroną w sprawie inwigilacji prawicy. Wprawdzie to Kaczyński był inwigilowany, ale pozostaje się zgodzić z Widackim, że pewnie ofiara czuje się głębiej zaangażowana w przestępstwo niż sprawca, dlatego na przykład żadna ofiara przestępstw nie powinna pełnić funkcji publicznych, w których sprawowaniu popełnienie przestępstwa jest przeszkodą. A potem następuje clou (niestety, muszę ograniczyć się tylko do kilku myśli, choć artykuł wart jest znacznie więcej): „Kaczyński wierzy, że zaostrzenie kar zmniejszy przestępczość. Jest to pogląd archaiczny, naiwny i nienaukowy". Rzecze profesor. Profesor chce z czytelników zrobić idiotów, albowiem twierdzenia takie nie poddają się kryterium naukowości i trudno uwierzyć mi, aby bądź co bądź profesor nie wiedział, za co oblewa się studentów na egzaminie z metodologii."

pozdrawiam
Bernard

Bernard
O mnie Bernard

Niezośna lekkość wolności słowa rezerwowa: http://www.wolnoscslowa.blogspot.com/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka